Alfie Kohn – Mit pracy domowej
„Mit pracy domowej” – nowa książka Alfie Kohna
„Zawsze tak było i przeżyliśmy”, ten argument jest często używany w kontekście szkoły i zadań domowych. Wszyscy więc widzimy, że to opresyjne rozwiązanie, a jednak wiele osób uważa, że jeśli poprzednim generacjom udało się przeżyć i szkolne zwyczaje ich nie zabiły, to szukanie lepszych rozwiązań nie ma sensu. DLACZEGO? Spuściliśmy już z łańcuchów psy, bo zrozumieliśmy, że to nieludzkie, ale czy dojrzeliśmy do tego, żeby po szkole dać dzieciom i młodym ludziom czas na odpoczynek, życie rodzinne i czas na robienie tego, co ich interesuje?
Dlaczego nie chcemy mieć wychodków na podwórkach, a wolimy wygodne toalety w mieszkaniach? Ludzie przez długie wieki wychodzili za potrzebą na podwórka i … przeżyli. Dlaczego nie chcemy jeździć furmankami? Tak też można przeżyć. Dlaczego wolimy telefony komórkowe od tych na korbkę? Dlaczego idąc do dentysty, decydujemy się na znieczulenie? Borowanie i wyrywane zębów bez znieczulenia też można przeżyć. Czemu nie chcemy prać brudnych rzeczy w baliach, wykorzystując do tego tarki, albo w rzekach, jak robiono przez długie lata? Czemu używamy komputerów? Bez tego wszystkiego można przecież przeżyć. A jednak bez wahania wybieramy nowe, lepsze i bardziej przyjazne rozwiązania. Ktoś, kto żył sto lat temu nigdy nie domyśliłby się, że nasz telefon komórkowy też służy do dzwonienia. Ktoś kto prał w balii przy pomocy tarki nie wpadłby na to, że pralka automatyczna służy do tego samego. Rozejrzyjmy się dookoła! Zobaczmy, jak zmieniły się nasze sklepy, nasze biura, jak inaczej spędzamy wakacje. A szkoły? Czy ktoś, kto żył dwieście lat temu, rozpoznałby szkolną klasę? Czy zmyliłaby go multimedialna tablica wisząca na ścianie na miejscu czarnej, którą znał ze swojego dzieciństwa?
DLACZEGO ZGADZAMY SIĘ NA POSTĘP W (NIEMAL) WSZYSTKICH DZIEDZINACH ŻYCIA, TYLKO W SZKOLE WSZYSTKO MA ZOSTAĆ PO STAREMU? CZY TO NIE JEST DZIWNE? DLACZEGO TAK CHĘTNIE WPROWADZAMY UŁATWIENIA DO WŁASNEGO ŻYCIA, A ODMAWIAMY TEGO DZIECIOM?
Właśnie ukazała się kolejna książka Alfie Kohna „Mit pracy domowej”. Autor zbiera w niej wszystkie argumenty za i przeciw i poddaje je refleksji. Będę o tej książce dużo pisać, bo mam ogromną nadzieję, że pomoże nam w bardziej refleksyjny i logiczny sposób podchodzić do problemów dzisiejszej edukacji. Uważam, że ma powodu, byśmy akurat w tej dziedzinie odrzucali postęp, zdobycze nauki i logiczne myślenie, tylko dlatego, że „zawsze tak było i jakoś przeżyliśmy.”
Zróbmy rachunek zysków i strat związanych z zadaniami domowymi!
– Czy (tradycyjne) zadania domowe podnoszą efektywność uczenia się? Czy prowadzą do lepszych wyników?
– Czy (tradycyjne) zadania domowe powodują zwiększenie motywacji do nauki?
– Czy (tradycyjne) zadania domowe powodują, że dzieci lubią się uczyć?
– Czy (tradycyjne) zadania domowe pozytywnie wpływają na rozwój dzieci?
– Czy (tradycyjne) zadania domowe rozwijają dziecięce pasje i zainteresowania?
– Jak (tradycyjne) zadania domowe wpływają na życie rodzinne?
– Jak (tradycyjne zdania domowe) wpływają na zdrowie dzieci?
– Jak (tradycyjne zdania domowe) wpływają na samopoczucie i gotowość dzieci do uczenia się w szkole następnego dnia?
Pytań jest dużo i na wszystkie znajdziecie odpowiedź w nowej książce Alfie Kohna.
„Spędziwszy większość dnia w szkole, dzieci zwykle dostają jeszcze pracę do odrobienia w domu. To dość osobliwe, jeśli się nad tym zastanowić, ale jeszcze bardziej osobliwe jest to, że niewielu ludzi się nad tym zastanawia. Warto zapytać nie tylko o to, czy istnieją przekonujące powody, by podtrzymywać niemal powszechną praktykę zadawania lekcji do domu, ale i o to, dlaczego ta praktyka jest tak często uznawana za oczywistość. Jest to tym bardziej niezrozumiałe, że dostępne dowody nie potwierdzają korzystnych efektów odrabiania zadań ani w postaci lepszych wyników w nauce, ani rozwoju takich cech, jak samodyscyplina lub odpowiedzialność. Jak się dalej przekonamy, dane empiryczne na korzyść zadań domowych są mało przekonujące albo po prostu ich nie ma, zależnie od tego, jaki aspekt tej kwestii się bada, oraz zależnie od wieku uczniów. Ale i to rzadko prowadzi do poważnej dyskusji ani nie tłumi żądań, by zadawać dzieciom więcej.”
P.S.
Wiem, że są wyjątki. Wiem, że są w Polsce szkoły, w których zadania domowe nie są zadawane mechanicznie, ale z rozmysłem. Wiem, że są szkoły, w których nie ma obowiązkowych zadań domowych. Piszcie o tych pięknych przykładach, ale proszę nie mówcie, że nie ma problemu, bo problem z zadaniami domowymi jest. I nie jest to problem tylko dzieci, ale całych rodzin, które szkoła zmusza do tego, by ich życie koncentrowało się na sprawach szkolnych.