Pernille Ripp – Uczyć (się) z pasją

„Uczyć (się) z pasją” Pernille Ripp

Dobra Literatura, Słupsk

Data wydania: Wrzesień 2017

Książkę można zamówić przez stronę wydawnictwa: http://literaturainspiruje.pl/

Warto ją kupić teraz, bo wydawnictwo oferuje promocyjną cenę i darmową wysyłkę.

Dla kogo: dla wszystkich nauczycieli (obecnych i przyszłych), wychowawców, trenerów i rodziców, a jeśli pominiemy polityczną poprawność, to również dla uczniów

Uczyć (się) z pasją” to książka o tym, jak jej autorka przestała być nauczycielką realizującą program, a stała się nauczycielką wspierającą rozwój swoich uczniów. Bo każdy nauczyciel musi sam wybrać, co będzie dla niego główną osią działania i punktem odniesienia; czy będą to ministerialne podstawy programowe, czy możliwości, fascynacje, zainteresowania i trudności jego uczniów. Ale nie tych wyimaginowanych „przeciętnych uczniów”, bo takich w realnym świecie nie ma, ale tych prawdziwych, którzy siedzą przed nim w ławkach.

Zmiany, które Pernille Ripp wdrożyła w swojej klasie nie są niczym nowym. Postulowane były od stuleci przez licznych reformatorów edukacji, a jednak w swojej kompleksowości tworzą zupełnie nową, spójną jakość. „Dziś, gdy uczniowie coś mówią, ja ich słucham.” Podobne podejście do dzieci obserwuję również z wielu Budzących Się Szkołach. Gdy po lekcji w klasie pierwszej zapytałam Annę Bańkowską (SP nr 81 w Łodzi), jak udało jej się nauczyć siedmiolatki pracy w grupach, dostałam taką odpowiedź: „Bo my nie zaczynamy od nauki pisania i czytania. Najpierw uczymy się, że się nawzajem słuchamy. Każde dziecko wie, że ja znajdę dla niego czas, jeśli będzie miało problem.” Dla takich nauczycielek jak Pernille Ripp czy Anna Bańkowska oczywiste jest, że początkiem efektywnej nauki jest rozmowa i wspólne ustalanie planu pracy. Ale – jak podkreślają obie nauczycielki – najważniejszy jest wzajemny szacunek.

Podczas lektury każdej kolejnej strony uświadamiałam sobie, jak wiele łączy tę uczącą w amerykańskiej szkole Dunkę z Januszem Korczakiem. Korczak był wprawdzie wychowawcą, a Pernille Ripp jest nauczycielką, jednak podchodzą do dzieci w taki sam sposób. Korczak mówił: „Nie ma dzieci, są ludzie”, a Pernille Ripp wcieliła to hasło w życie i pokazała, co można osiągnąć pracując w zwyczajnej szkole , gdy traktuje się dzieci z szacunkiem,  rozmawia się z nimi zamiast do nich przemawiać, wczuwa się w ich sytuację i rozumie ich problemy. Ripp i Korczaka łączy również to, że oboje potrafią pisać o najtrudniejszych sprawach prostym językiem, który trafia nie tylko do rozumu, ale budzi też emocje. Siła tej książki tkwi również w jej szczerości i autentyczności, bo łatwo sobie wyobrazić, jak mogła się czuć młoda nauczycielka, która postanowiła zaufać własnej intuicji , odejść od tego, czego nauczyła się na studiach i tego, co mówili i pisali eksperci od edukacji. „Czy się nie bałam? Byłam przerażona” – wyznaje autorka. Bała się i denerwowała, a jednak czuła, że musi zrezygnować z „żelaznego uścisku”, w którym trzymała uczniów. Podobne jak wielu nauczycieli, Pernille Ripp bała się, że gdy przestanie być nauczycielem kontrolującym, da uczniom  wolność i pozwoli, by sami organizowali sobie proces uczenia się, w klasie zapanuje chaos. Choć strach nie dawał jej spać, to jednak odważyła się na radykalne zmiany i jak sama pisze, oddała klasę uczniom. Teraz mogli ustawiać krzesła i stoliki w taki sposób, jaki im najbardziej odpowiadał i sami decydowali, w jaki sposób zrealizują cele z podstawy programowej. Gdy ze ścian zniknęły wszystkie zasady i regulaminy stworzone przez nauczycielkę, a główną zasadą stał się wzajemny szacunek, uczniowie zaczęli dostosowywać klasę do swoich potrzeb. Jednak wbrew obawom na lekcjach nie zapanował chaos, za to pojawiła się ciekawość, chęć eksperymentowania i odpowiedzialność. Z perspektywy kilku lat Pernille Ripp mogła w swojej książce napisać, że jej strach był zupełnie nieuzasadniony i dziwi się sama sobie, dlaczego tak trudno było jej zaufać dzieciom. Autorka oddała dzieciom klasę, odeszła od tradycyjnego systemu nauczania i przestała decydować o tym, w jaki sposób uczniowie pracują w czasie lekcji, bo zauważyła, że pozbawione autonomii, wykonując kolejne polecenia nauczyciela, nie mogą w pełni wykorzystać swojego potencjału. Głównym celem było stworzenie warunków, w których nic nie będzie hamowało rozwoju dzieci i nie będzie niszczyło ich motywacji do nauki.

Problem w tym, że wszyscy jesteśmy tak głęboko zanurzeni w obecnym systemie edukacji, że trudno nam dostrzec jego dysfunkcyjność i negatywne skutki sprowadzenia uczniów do roli biernych odbiorców wiedzy. Nie umiemy lub nie chcemy dostrzec związków przyczynowo-skutkowych między stosowanymi w szkołach metodami a brakiem motywacji do nauki, który dotyczy dużej grupy uczniów. Znając tylko taką szkołę, do jakiej sami chodziliśmy, uważamy, że tak być musi. Jak mówi Karl Ove Knausgård „Tego, co widzi się zawsze, nie widzi się nigdy.” Dlatego wielu nauczycieli i rodziców  dysfunkcyjności i opresyjności obecnego systemu edukacji nie dostrzega. Im bardziej system zawodzi, tym intensywniej szukamy winy po stronie uczniów, im bardziej nie sprawdzają się stosowane w szkołach metody – tym konsekwentniej przerzucamy odpowiedzialność za brak oczekiwanych efektów na dzieci. To ich wina, bo są niegrzeczne, nie chcą siedzieć w ławkach, nie słuchają nauczyciela, rozmawiają, nie interesują się tematem lekcji, nie chcą odrabiać prac domowych. Przyjmujemy, że ze szkołą wszystko jest w porządku, to z dziećmi coś jest nie tak. Nie umiejąc wyobrazić sobie innego modelu szkoły, bronimy tego, który znamy. Nie dostrzegając, iż to właśnie tradycyjny, transmisyjny model edukacji jest źródłem problemów, nie widzimy powodu, by szukać nowych rozwiązań.

Pernille Ripp umiała wyobrazić sobie, że szkoła może funkcjonować inaczej, umiała też tę wizję wcielić w życie. I zrobiła to całkiem sama! Po kilku latach testowania nowego podejścia najpierw w młodszych, a później w starszych klasach, przekonała się, że jej uczniowie nigdy nie mogliby osiągnąć tego, co osiągnęli , gdyby pracowali tradycyjnymi metodami. Danie uczniom możliwości decydowania nie tylko uwolniło ich potencjał, co przełożyło się na lepsze wyniki, ale i znacznie poprawiło wzajemne relacje i spowodowało, że uczniowie polubili szkołę.

Prawdopodobnie część czytelników uzna, że książka Pernille Ripp stawia wszystko na głowie i wywraca do góry nogami obraz dobrego nauczyciela i dobrej szkoły, inni zaś, którzy dostrzegają ograniczenia i problemy, jakie generuje tradycyjny model edukacji, uznają, że Pernille Ripp pokazała, jak szkołę postawić na nogi. Problem w tym, że bardzo różnie podchodzimy do tego, co normalne. W naszych szkołach często się zdarza, że uczniowie muszą prosić o pozwolenie, gdy chcą wyjąć z plecaka drugi długopis. Są szkoły, w których uczniowie dostają uwagi za to, że rozmawiają i śmieją się w czasie przerwy obiadowej. Wielu nauczycieli  nie pozwala uczniom w czasie lekcji iść do toalety, twierdząc, że jeśli pozwolą jednemu, to za chwilę wyjdą wszyscy. Czy to jest normalne? Czy w taki sposób ktoś potraktowałby dorosłych?  A przecież możliwe jest również podejście stosowane w SP nr 81 w Łodzi, gdzie uczniowie chcący wyjść do toalety, nie muszą prosić o pozwolenie. Wychodząc z klasy podnoszą rękę, sygnalizując w ten sposób, dokąd idą.  I za chwilę wracają, bo nikt nie ma ochoty spędzać czasu w ubikacji, gdy w klasie dzieją się ciekawe rzeczy.

Gdy Pernille Ripp opisuje swoje pierwsze lata pracy w szkole, czytelnik może pomyśleć, że była złą nauczycielką. Problem w tym, że była nauczycielką typową. Dbała o porządek i dyscyplinę, sterowała pracą uczniów, na tablicach wywieszała regulaminy i zasady, a gdy ktoś ich nie przestrzegał, dawała kary. To ona o wszystkim decydowała. Na korytarzu miało być cicho, a w stołówce uczniowie powinni rozmawiać szeptem. I żadnego wyjmowania kredek bez pozwolenia!  Pierwszego dnia robiła test , bo przecież musiała wiedzieć, jaki jest poziom uczniów. Potem odczytywała regulamin. I oczywiście zawsze miała rację! Omawiała nowy temat, decydowała, co uczniowie mają robić, zadawała zadania domowe, a potem sprawdzała stopień opanowania materiału. Gdy pojawiały się problemy, wpisywała im uwagi, strofowała lub wysyłała na rozmowę do dyrektora szkoły. O ileż łatwiej wpisać uwagę lub wezwać na rozmowę rodziców ucznia, który przeszkadza w lekcji, niż porozmawiać z nim i spokojnie przyjąć komunikat, że lekcje są nudne, a potem zastanowić się, jak można by je zorganizować inaczej. O ile trudniej wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co dzieje się w klasie. Przerzucanie odpowiedzialności za problemy na uczniów jest wprawdzie dla nauczyciela wygodne, ale zupełnie nieskuteczne. Uczniowie, którzy dostawali uwagi, nie stawali się przez to grzeczniejsi, a ci, którym stawiała jedynki, wcale się nie poprawiali.

Pernille Ripp miała odwagę, by napisać, że jej lekcje matematyki były tragiczne i zniechęcały uczniów do tego przedmiotu. Opracowany w pierwszym roku pracy system oceny zachowania określiła jako niedorzeczny i przyznała, że  złe zachowanie uczniów było efektem panującej na lekcjach nudy i źle dobranych zadań. Pernille Ripp zaczęła dostrzegać dysfunkcyjność stosowanych przez nią zasad nauczania, wzięła na siebie odpowiedzialność za ich skutki i zaczęła wdrażać zmiany. „Ja – nikt inny – musiałam zmierzyć się z konsekwencjami. Mnie – nikogo innego – należało obarczyć winą. I tylko ja mogłam zmienić się na tyle, by moi kolejni uczniowie nie tracili ani zapału do nauki, ani pasji, ani ciekawości i chęci próbowania nowych rzeczy”. Te słowa są miarą jej wielkości. Takie wyznanie jest aktem ogromnej odwagi. W obowiązującym systemie edukacji nikt nie oczekuje od nauczycieli, że wezmą odpowiedzialność za pojawiające się problemy. Autorka książki „Uczyć (się) z pasją” przekonuje, że jest to pierwszy krok na drodze do edukacji zorientowanej na uczniów.

Rozpoczynając pracę w szkole Pernille Ripp kierowała się wiedzą wyniesioną ze studiów i radami uznanych autorytetów z podręczników dla nauczycieli. Uwierzyła, że od początku musi zadbać o dyscyplinę, bo inaczej uczniowie wejdą jej na głowę. „Kontrola albo chaos!” – tak myśli wielu nauczycieli, którzy chcieliby wprowadzić zmiany, ale podobnie jak autorka, boją się negatywnych konsekwencji podmiotowego traktowania uczniów. To właśnie do nich Pernille Ripp adresuje swoją książkę; do tych, którzy wprawdzie widzą, jak wielu uczniów nie lubi szkoły, męczy się w niej i marnuje swój potencjał, a jednak nie mają odwagi, by zacząć proces zmian.  Pernille Ripp proponuje nauczycielom drogę na pozór trudniejszą i bardziej wymagającą, ale drogę uczciwszą, która w konsekwencji przynosi pozytywne efekty zarówno uczniom jak również nauczycielom. „Zacznijcie od razu. Bądźcie zmianą, której pragniecie. Zwróćcie szkoły waszym uczniom.” Doświadczenia Pernille Ripp, podobnie jak doświadczenia wielu polskich nauczycieli – w tym coraz większej grupy z Budzących Się Szkół – pokazują, że można i że warto! Jednak czerpiąc inspiracje od innych, każdy nauczyciel i każda szkoła musi poszukać własnej drogi. Książka „Uczyć (się) z pasją” to propozycja dla tych nauczycieli, którzy wiedzą, że dziś przyszedł czas, by wymyślić szkołę od nowa.

Marzena Żylińska

Tekst pochodzi ze wstępu do polskiego wydania